Łączna liczba wyświetleń

KSIĄŻKI

Są to moje pierwsze próby zmierzenia się z pisaniem - tak więc proszę o wyrozumiałość. Cały czas coś poprawiam i jakieś fragmenty dopisuję lub rozbudowuję. Ma wyjść z tego technothriller , a co wyjdzie? -zobaczymy ;-)To narazie mały fragment pierwszego rozdziału w którym wprowadzam jeszcze poprawki.

TSUNAMI

Rozdział 1 - Konwój


16 Grudnia 2019 r. Godz. 15.30 USS Lark

Niszczyciel USS Lark pruł fale z prędkością 24 węzłów. Była to maksymalna prędkość płynących za nim dwóch okrętów desantowych typu San Antonio -
USS New York i USS Mesa Verde. Na skrzydłach konwoju płynęły niszczyciele Roosevelt i Spruance a tyły osłaniał Sterett.
Na ten rejs w wyrzutniach Larka znajdowały się wyłącznie przeciwlotnicze pociski rakietowe.Tym samym okręt stał się pływającą baterią przeciwlotniczą.
Nie potrzebował broni przeciwpodwodnej ponieważ na całej trasie do Yokosuki rozstawionych było
osiemnaście okrętów podwodnych mających zapewnić małemu konwojowi czyste przejście. Na mostku dowódca okrętu komandor Craig De Ville siedząc
na kapitańskim fotelu i wpatrując się w horyzont rozmyślał o akcji w jakiej przyszło mu wziąć udział - ewakuacja pozostałości 3 Dywizji Pancernej
Japońskich Sił Samoobrony.Miało to być według dowództwa kilkadziesiąt czołgów i około trzech tysięcy ludzi.Konwój miał dotrzeć do bazy w Yokosuce
18 grudnia tuż po zmroku.Podczas gdy 3 Dywizja , albo raczej to co z niej zostało miała ładować się na okręty desantowe USS Lark oraz trzy dalsze
niszczyciele miały zapewniać operacji osłonę przed atakami samolotów. Roosevelt , Spruance i Sterett wyposażone były na akcję podobnie jak USS Lark -
w przeciwlotnicze pociski kierowane. Były to niszczyciele typu Arleigh Burke Flight IIa. Lark natomiast był jakby ich powiększoną wersją i był jedynym
zbudowanym okrętem tego typu zwanego Flight IIb. Posiadał 128 wyrzutni rakiet , natomiast Flight IIa posiadał ich 96. Obecnie trwała budowa okrętów
wersji Flight III której trzej przedstawiciele już byli w służbie , a w stoczniach w różnych stadiach budowy znajdowało się dziesięć dalszych.
USS Lark zbudowano jako jednostkę eksperymentalną która miała służyć do testów uzbrojenia mającego się pojawić na okrętach wersji Flight III.
Dlatego też na okrecie jako główne uzbrojenie artyleryjskie zamontowano armatę AGS 155 mm , a zamiast dwóch zestawów cIWS 20 mm zamontowano dwie
armaty 57 mm. Poza artylerią i wspomnianymi wyrzutniami (128 silosów) okręt wyposażono w jedną wyrzutnię przeciwlotniczych pocisków kierowanych RAM.

Wojna z Chinami - rozmyślał komandor De Ville - kto by się tego spodziewał? Gdy skrajnie prawicowa Nacjonalistyczna Partia Chin doszła do władzy
w Pekinie , chyba nikt na świecie nie wierzył , że dojdzie do wojny. Gdy armia chińska zaatakowała Koreę Północną świat odetchnął z ulgą ,że ktoś był
na tyle odważny , aby zniszczyć komunistyczny reżim , który od lat straszył swoją bronią atomową każdego kto próbował sie wtrącać w sprawy wewnętrzne
tego kraju.Niejako z rozpędu Chińczycy zajęli też Koreę Południową. Nieliczne oddziały amerykańskie jakie jeszcze stacjonowały w tym kraju wycofano
zaledwie na tydzień przed chińskim atakiem. Ale , że Stany Zjednoczone były związane z Koreą sojuszem wojskowym znalazły się formalnie w stanie wojny
z Chinami.

Niestety nikt na świecie nie przewidział wydarzeń póżniejszych kiedy to dwa miliony chińskich żołnierzy wylądowało w Japonii. Owszem było
wiadomo , że chiński tygrys z zazdrością spoglądał na rozwinięty przemysł Kraju Kwitnącej Wiśni. Ale że dojdzie do inwazji i to na taką skalę żaden z
analityków nie brał pod uwagę takiego scenariusza nawet w najgorszych prognozach.Chińczycy pomimo ogromnych strat parli naprzód w kierunku Tokio niszcząc
na swojej drodze wszystko co mogło im w tym przeszkodzić. Z Japońskimi Siłami Samoobrony włącznie.Wojska japońskie ponosiły klęskę za klęską i rząd
Japonii w porozumieniu z rządem Stanów Zjednoczonych podjął dramatyczną decyzję o ewakuacji części wojsk na Hawaje. Decyzja była może i nielojalna
w stosunku do narodu japońskiego jednak w obecnej sytuacji tenże naród zaakceptował to wierząc , że wojska te wrócą i wyzwolą kraj spod chińskiego buta.
Gdyby zostały , byłyby spisane na straty tak jak te których ewakuacja nie dotyczyła. Te miały jedynie za zadanie opóźnianie marszu armii chińskiej
do czasu zakończenia ewakuacji.

W międzyczasie Tygrys(jak teraz nazywano Chiny) podpisał układ z Filipinami dający jego armii nieograniczony dostęp wojskowy. Było to posunięcie
niejako prewencyjne , aby zapobiec temu samemu ze strony USA. Podobny układ Chiny podpisały z Indonezją gdzie oprócz korzyści militarnych główna rolę
miały odegrać korzyści gospodarcze. Przede wszystkim dostawy ropy tak potrzebnej do prowadzenia wojny.

-Panie komandorze-meldunek z Roosevelta - przerwał rozmyślania De Villa porucznik Larkey
-O co chodzi poruczniku?
-Meldują awarię turbiny , jego obecna prędkość to 16 węzłów. Prawoburtowa turbina też szwankuje. Komandor Clarkson prosi o zezwolenie na powrót
do Pearl Harbor.
-Cholera!!! zaklął komandor De Ville uderzając pięścią o podłokietnik fotela z taką siłą , że rozległ się huk niczym wystrzał z dubeltówki.
Na ten niespodziewany hałas , obsługujący konsolę steru bosman Nieldsen pochylony nad pulpitem wyprostował się niczym struna.
-Nie było komendy baczność Nieldsen - rzekł z uśmiechem opanowany już De Ville.
Niestety do śmiechu mu nie było - właśnie tracił jedną czwartą eskorty. Ale większe zło by było gdyby Roosevelt stracił napęd podczas akcji
w Yokosuce. W przypadku ataku chińskich samolotów okręt byłby stracony a tego komandor De Ville wolałby uniknąć.
Komandor podszedł do radiostacji UKF i wziął do ręki słuchawkę podobną do telefonicznej.
-Roosevelt tu Lark
-Lark tu Roosevelt
-Bill nic tu po tobie - wracaj do Pearl
-Przykro mi Craig , ale nie damy rady naprawić tego w morzu. Chciałbym zostać z wami , ale byłbym tylko obciążeniem.
-OK niema sprawy Bill - jeszcze razem powalczymy
-Powodzenia Lark - Roosevelt bez odbioru

-Ron - De Ville zwrócił się do porucznika Rona Torresa , 25-letniego oficera nawigacyjnego - pilnuj tu interesu , ja idę do BCI (Bojowe Centrum Informacji)
a później do kabiny.
-Jak będzie coś się działo to natychmiast mnie zawiadom.
Bojowe Centrum Informacji było obecnie tym czym dawniej Główne Stanowisko Dowodzenia mieszczące sie zazwyczaj w nadbudówce dziobowej okrętów wojennych.
BCI natomiast na nowoczesnych okrętach było umieszczone głęboko w kadłubie okrętu i było czymś więcej niż dawne GSD. To stąd obsługiwało się całe
uzbrojenie okrętu , systemy obserwacji pod i nawodnej , systemy walki radio-elektronicznej , systemy łączności oraz kontroli napędu. Każdy z operatorów
systemów okrętu siedział przed skomputeryzowaną konsolą. Na przedniej grodzi znajdowały się trzy wielkie ekrany które pokazywały sytuację taktyczną ,
stan uzbrojenia i inne dane potrzebnych do prowadzenia walki. Całe pomioeszczenie BCI było opancerzone płytami z kevlaru. W środkowej jego części stał
wygodny fotel na podwyższeniu skąd dowódca okrętu lub jego zastępca mieli widok na wszystkie ekrany i mogli kontrolować pracę systemów i podejmować
odpowiednie do sytuacji decyzje.
W chwili obecnej na fotelu siedział kapitan John M. Rolski - zastępca dowódcy okrętu w skrócie ZDO. Kapitan Rolski był 27-letnim wysokim i szczupłym choć
nieżle umięśnionym mężczyzną. Włosy miał ciemne gęste , ale krótko ostrzyżone.W jego przystojnej twarzy najbardziej zwracały uwagę niebieskie inteligentne
oczy.Komandor De Ville polubił tego młodego oficera i bardzo go cenił jako swojego zastępcę. Chociaż John Rolski był jego ZDO dopiero od sześciu miesięcy ,
to jednak dał się poznać jako bardzo kompetentny i obowiązkowy oficer. De Ville zauważył , że Rolski nigdy nie podnosił głosu i mimo młodego wieku cieszył się
poważaniem wśród członków załogi. Komandora intrygowała też pewna sprawa dotycząca przepustek jego ZDO w Japoni. Otóż kiedy Lark cumował w Yokosuce (a w ciągu
tych sześciu miesięcy zdarzyło się to cztery razy) kapitan Rolski kiedy wychodził na przepustkę , to dosłownie znikał na cały okres jej trwania. Oczywiście
zawsze wracał na czas i nigdy nie zdarzyło mu się spóźnić. Komandorowi De Ville coś tam obiło się o uszy , że Rolski przyjaźni się z dowódcą japońskiego
niszczyciela Musashi komandorem porucznikiem Haradą i to z tym osobnikiem gdzieś razem znikają , ale jakoś nigdy nie było okazji o to zapytać. No ale skoro
Rolski nigdy komandora de Ville'a nie zawiódł , a był więcej niż dobrym ZDO , to i chyba nie było się czym martwić.

-Pojawiło się coś nowego John? - spytał De Ville
-Za około cztery godziny będziemy mijali konwój z Japonii do Pearl - sześć jednostek w eskorcie pięciu okrętów panie komandorze.
-Eskorta to lotniskowiec Yamashiro , niszczyciele Musashi , Atago i Akizuki oraz okręt desantowy Kunisaki. Ten ostatni pełni funkcję ZOP - ma na pokładzie
pięć helikopterów do zwalczania okrętów podwodnych. Po wyjściu z Yokosuki zaatakowało ich około trzydziestu samolotów i nieźle oberwali.
-Prawie wszystkie jednostki są uszkodzone. Kontenerowiec Suruga Maru bardzo poważnie - trafiło go cztery rakiety , jego prędkość to 12 węzłów i z taką
płynie konwój. Oberwały też pozostałe jednostki , ale już nie tak mocno jak Suruga. W Yamashiro trafiła rakieta i bomba , ale sytuacja jest już opanowana.
-Atago jest lekko uszkodzony bliskim wybuchem bomby , a Musashi ma zniszczony hangar po trafieniu rakietą. Bez szwanku tylko wyszły Akizuki i Kunisaki.
-Rozmawiałeś z nimi , że masz takie dokładne informacje? - zapytał De Ville
-Tak - rozmawiałem z dowódcą Musashi.
Hmm , znowu ten Harada - przyjaciel Johna czy coś więcej? Oby do cholery nie! - pomyślał De Ville
-OK John. Wpadnij do mnie do kabiny za jakieś dziesięć minut - musimy pogadać.
-Tak jest panie komandorze.


16 Grudnia 2019 r. Godz. 16.05 USS Lark

John Rolski zapukał do drzwi z przymocowaną mosiężną tabliczką z czarnym napisem : Dowódca Okrętu.
-Wejdź John - dobiegł głos zza drzwi
Rolski wszedł do kabiny dowódcy , chociaż w tym przypadku słowo kabina było małym niedopowiedzeniem. Były to właściwie trzy pomieszczenia. Pierwsze do którego
się wchodziło było raczej połączeniem salonu z biurem dowódcy i jak na standardy okrętu wojennego było to pomieszczenie dość luksusowo wyposażone. W rogu
po prawej stronie stało duże biurko i fotel , a na grodzi umieszczono szafki na dokumenty. Był tam też sejf , szafka z ekspresem do kawy i niewielka biblioteczka.
Wśród ksiażek widać było fachowe podręczniki nawigacji , astronomii , elektrotechniki , fizyki , informatyki i wiele innych. Były tam też powieści marynistyczne
z Moby Dickiem - Melville'a i Wyspami Szaleństwa Roberta Gravesa na czele oraż książki takie jak np. Dowódca Niszczyciela - Tameichi Hary czy Midway - Fuchidy i Okumiyi.
Na wprost stała kanapa , duży niski stół i dwa wygodne fotele. Na podłodze leżała gruba dywanowa wykładzina , ale z niepalnego materiału , ściany zaś wyłożono
ognioodpornymi panelami imitującymi boazerię. Po lewej stronie było dwoje drzwi - jedne do pomieszczenia pełniącego rolę sypialni dowódcy , a drugie do toalety
i prysznica.
-Napijesz się kawy John? Właśnie nastawiłem ekspres.
-Jeśli to nie kłopot to chętnie panie komandorze.
-Wspomniałeś , że rozmawiałeś z dowódcą Musashi. Słyszałem że to twój dobry przyjaciel.
-Dla mnie to ktoś więcej niż przyjaciel panie komandorze.
De Ville nalewający kawę do filiżanek nagle zamarł bez ruchu.
-Słucham!?
-Nie , nie panie komandorze - rzekł ze śmiechem Rolski - to nie to co pan myśli , to mój kuzyn.
-Zaraz , zaraz czy ja dobrze zrozumiałem? Twierdzisz John , że komandor porucznik Yoshitomo Harada dowódca Musashi to twój kuzyn? Możesz mi powiedzieć jakim
cudem? Przecież to Japończyk.Ty zaś sądząc po nazwisku masz polskie korzenie. Nie widzę też w rysach twojej twarzy nic co by wskazywało na jakieś pokrewieństwo
z Haradą czy jakimkolwiek innym azjatą.
-Albo mi to w jakiś sensowny sposób wyjaśnisz , albo pomyślę , że robisz sobie ze starego komandora De Ville najnormalniej w świecie jakieś jaja.
John upił łyk kawy i zastanawiał się chwilę nim powiedział:
-Aby to panu wyjaśnić panie komandorze musiałbym zacząć od życiorysu mojego pradziadka i czasów sprzed II Wojny Światowej.
-Chętnie posłucham , a w dzbanku mamy jeszcze dużo kawy - więc nie krępuj się John.

-Mój pradziadek przybył wraz z rodzicami do Stanów w 1930 roku. Miał wtedy 14 lat i nazywał się Jan Rolski. Jego rodzice mieli mały majątek pod Warszawą , ale postanowili
  rozpocząć nowe życie za oceanem. Majątek sprzedali za dobre pieniądze , więc mieli dość pokażną sumę na start i na wykształcenie młodego Janka. Jego rodzicom marzyło się ,
  aby John Rolski (bo w dokumentach tak już pisano jego imię) został lekarzem lub prawnikiem. Niestety dla rodziców było pechem to , że gdy m/s Piłsudski wchodził do Nowego Jorku ,
  mijał stojące na redzie okręty US Navy. Młodego pradziadka tak one zafascynowały , że już nie mógł przestać o nich myśleć. Wszelkie perswazje i groźby na niego nie działały i po
  ukończeniu collegu młody John wbrew woli rodziców wstąpił do Akademii Marynarki Wojennej w Annapolis. Ukończył ją z trzecią lokatą. Tu muszę pradziadka pochwalić ,
  ponieważ był bardzo zdolnym studentem jak i później oficerem. Pierwszym jego okrętem był krążownik USS Northampton gdzie był oficerem artyleryjskim. W związku z częstymi pochwałami
  i szacunkiem jakim cieszył się u przełożonych szybko awansował na porucznika i został zastępcą dowódcy niszczyciela USS Blue. W kwietniu 1940 roku Dostał swoje pierwsze dowództwo
  na czterofajkowcu USS Kimberly. Muszę tu zdradzić , że pradziadek pisał pamiętniki i z tego co czytałem - gdy obejmował dowództwo tego okrętu był on w opłakanym stanie , ale pradziadek
  John w ciągu sześciu miesięcy doprowadził go do takiego stanu i tak wyszkolił załogę , że we współzawodnictwie flotylli Kimberly był w czołówce , a od maja 1941 roku przez trzy miesiące z rzędu
  zajmował czołową lokatę. W tamtym okresie pradziadek na dobre przeprowadził się na Hawaje bo muszę dodać , że USS Kimberly należał do Floty Pacyfiku.
  W październiku 1941 roku został dowódcą USS Hayden. Wczasie ataku na Pearl Harbor okręt przebywał poza bazą razem z lotniskowcem Lexington. Miały być dostarczone samoloty na Midway ,
  ale operację odwołano i okręty wróciły do Pearl tydzień po ataku. W dowództwie czekał też awans na kapitana. W czasie bitwy na Morzu Koralowym USS Hayden zestrzelił cztery samoloty ,
  a po zatopieniu Lexingtona wyratował część rozbitków. Bitwa o Midway go ominęła bo stał w stoczni przechodząc remont po uszkodzeniu bliskim wybuchem bomby w bitwie na Morzu Koralowym.

 -Pozwolisz , że ci przerwę John? Może jeszcze filiżankę kawy? - spytał komandor De Ville
 -Jeżeli pana nie zanudzam to chętnie - odparł Rolski
 -Zanim zaczniesz kontynuować opowieść , chciałem zapytać o te pamiętniki twojego pradziadka - czy nie myślałeś kiedyś ich wydać? Ja sam chętnie bym je przeczytał.
 -Tak oczywiście i to nie tylko ja , ale też mój ojciec który jest głównym inicjatorem tego pomysłu i właśnie nad tym pracuje.
 -A więc stanęliśmy na bitwie o Midway. Mów dalej John.
 -Jak mówiłem po bitwie na Morzu Koralowym okręt pradziadka stał do września 1942 roku w stoczni , następnie przechodził próby i szkolenie , a na początku listopada już był pod Guadalcanalem.
 -Tu znowu miał pecha ponieważ okręt wziął udział w pierwszej nocnej bitwie pod Guadalcanalem. Jak pan komandor wie bitwa ta to był jeden wielki chaos. W pewnym momencie USS Hayden dosłownie
  nadział się na pancernik Hiei. Z odległości niespełna 1 mili morskiej ostrzelał go i trafił kilkunastoma pociskami , które wznieciły pożary w nadbudówkach kolosa. Sam też został trafiony wtedy trzema
  pociskami 127 mm , ale te nie wyrządziły poważniejszych uszkodzeń. Jednak prawdziwe lanie dostał gdy już minął Hiei i trafił na niszczyciele Amatsukaze i Yudachi. Te trafiły go kilkunastoma pociskami ,
  chociaż Yudachi , który był bliżej Haydena też otrzymał prawdopodobnie ok. dziesięciu trafień po których na jego rufie pojawił się dość poważny pożar. Hayden natomiast został ciężko uszkodzony.
  Na okręcie zginęło wtedy 32 ludzi a dalszych 17-tu zostało rannych. Reszta załogi tylko nadludzkim wysiłkiem zdołała ugasić pożary i prowizorycznie załatać przecieki. Pradziadek John został raniony
  dwoma odłamkami japońskiego pocisku. Nie były to poważne rany , bowiem po ich opatrzeniu przez lekarza okrętowego mógł dalej dowodzić okrętem i po rejsie , który był ciągłą walką z wciąż cieknącym
  kadłubem pradziadek trafił do szpitala w Honolulu na dalsze leczenie a USS Hayden do stoczni w Pearl Harbor. Pradziadek szybko dochodził do zdrowia w szpitalu i tu miało miejsce niecodzienne wydarzenie ,
  ponieważ sam admirał Nimitz go odwiedził i przypiął mu Brązową Gwiazdę i Purpurowe Serce. Jakby tego było mało , to pradziadek dostał też kolejny awans na komandora podporucznika. Po wyjściu
  ze szpitala czekały go kolejne niespodzianki. Pierwszą było zaproszenie na obiad podpisane adm. Chester W. Nimitz. Drugą był rozkaz objęcia dowództwa na nowym lekkim krążowniku - USS New Haven.
  Pradziadek John pisał w pamiętnikach , że najpierw go to trochę przytłoczyło , ponieważ nie każdy w wieku 27 lat zostaje dowódcą okrętu wielkości krążownika.

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejść! - rzucił De Ville.
Do kabiny wszedł porucznik Ed Larkey
-Panie komandorze....
-Dobra spocznij i co się stało Ed? - spytał De Ville
-Pilna depesza od CINCPAC do pana komandorze , pozwoliłem sobie ją wydrukować rzekł Larkey podając dowódcy kopertę.
-Dziękuję Ed i wracaj do swoich zajęć.
-Odmeldowuję się panie komandorze szczeknął Larkey i już go nie było.

-Zanim zaczniesz kontynuować opowieść John , pozwól , że zobaczę co tam wymyślił nasz kochany admirał Holden.
-Hmm są dwie wiadomości - powiedział po chwili komandor
-I to obydwie dobre
-Pierwsza to taka , że jutro wieczorem dołączą do nas Ashigara i Teruzuki.
-Wychodzi na to , że w miejsce Roosvelta dostajemy dwa okręty , więc jesteśmy do przodu.
-Komuś chyba na nas bardzo zależy - powiedział Rolski
-I ja tak myślę John , ale jest też i druga wiadomość - rzekł z uśmiechem komandor De Ville.
-Magicy od pogody przewidują na 18-go i 19-go grudnia silne opady śniegu w rejonie Zatoki Tokijskiej , temperatura minus pięć stopni i wiatr od 5-ciu do 7-miu stopni w skali Beauforta.
- Nasze radary będą trochę głupieć , ale chińskich samolotów też , tym bardziej , że mają dużo słabsze.
- No , ale my tu gadu-gadu , a co dalej z twoim pradziadkiem?

-Jak mówiłem miał zostać dowódcą USS New Haven. Po pierwszych wątpliwościach co do swoich umiejętności dowódczych na dużym okręcie pradziadek doszedł do wniosku , że i tak nie ma tu nic do
gadania , bo jeżeli Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych w swojej niezmierzonej mądrości zaufała mu i uznała , że powinien zostać dowódcą tego okrętu to widocznie tak ma być i trzeba poddać się
biegowi wydarzeń. Nie będę tu dokładnie opisywał poszczególnych bitew w jakich brał udział New Haven bo jego szlak bojowy zaczął się od Tarawy przez Saipan Leyte Iwo Jimę i Okinawę gdzie zestrzelił siedem
kamikaze nie odnosząc żadnych uszkodzeń aż do końca wojny.
-W czasie gdy podpisywano akt kapitulacji Japonii , New Haven kotwiczył też w Zatoce Tokijskiej , a pradziadek John został zaproszony na tą uroczystość na pokład USS Missouri. Do dziś w domu u rodziców
są zdjęcia które wtedy robił pradziadek. Muszę dodać , że był zapalonym fotografem i robił zdjęcia przez cały okres wojny , a wiele z nich ma ukazać się w wydanych pamietnikach.

-W październiku 1945 roku USS New Haven wysłano do Kashimy jako część sił okupacyjnych. Okręt zacumował w głębi portu w północno-zachodnim basenie. Przydzielony na pokład oddział Marines miał
patrolować miasto , a pradziadek miał nawiązać współpracę z burmistrzem Kashimy , aby wspólnymi siłami przywrócić je do pokojowej normalności. W mieście już trwała odbudowa po wojennych zniszczeniach ,
  ale brakowało dosłownie wszystkiego - narzędzi , materiałów budowlanych , ubrań , sklepy spożywcze świeciły pustkami. Jako , że pradziadek nie znał języka japońskiego burmistrz przydzielił mu tłumacza ,
a właściwie tłumaczkę. Nazywała się Akiko Harada.

3 komentarze:

  1. Świetnie mi się to czytało, czekam na 2 rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z braku czasu (praca i inne sprawy) miałem dość długą przerwę w pisaniu , ale teraz myślę , że kolejne fragmenty będą się pojawiać częściej.

      Usuń
  2. Najpierw przyczepię się do tego, że na okręcie w alarmie bojowym dowódca nie gaworzyłby sobie z podwładnym. Mało to realistyczne.
    A poza tym - no i co było dalej...?

    OdpowiedzUsuń